1. To możliwość spełnienia marzeń sprawia, że życie jest tak fascynujące.

3 | dodaj
Dzisiaj zachowuję się nieznośnie. Nie względem otoczenia, lecz siebie samej. Aż chce mi się płakać, bo przez cały weekend nie zrobiłam nic pożytecznego. Snułam się po domu bez konkretnego celu. Zimno mi było, pamiętam. Dlatego też owijałam się w koc i chodziłam dosłownie jak glizda czy tasiemiec. A, przeleżałam też trochę w łóżku z zamiarem czytania, który ciągle pozostał tylko zamiarem. Szkoła oraz nauka tak wykańcza mnie w ciągu całego tygodnia, że od razu po ułożeniu się na materacu zasypiam. Ni w kij, ni w oko nie zacznę nowego rozdziału książki, a o nauce w kochanej kołdrze nie ma mowy. Sen zmaga mnie momentalnie. To uciążliwe, moi drodzy. Nawet bardzo.Ostatnio nawet własne oceny mnie nie satysfakcjonują, choć powinny. Stawiam sobie poprzeczkę coraz wyżej, co powoduje u mnie jakąś chandrę, nie daj Boże - depresję.
Z tym drugim nie chcę mieć do czynienia nigdy. Koszmarnie niszczy ludzi, ale to raczej oczywiste. Żadną z chorób nie można zaliczyć do tych dobrych. Mój dobry przyjaciel powiedział, że nie potrafię żyć. Może to i prawda, a nawet powoli zaczynam to dostrzegać. Nie wiem nawet czy jestem szczęśliwym człowiekiem. Wydaje mi się, że tak, ale tylko w niektórych momentach. Tak naprawdę wydaje mi się, że wszystkie te ''okropne nastroje'' spowodowane są niewysypianiem się. Dzień w dzień spać 5-6 godzin? To potrafi dać w kość, uwierzcie. Byleby do kwietnia, choć to nieco ponad miesiąc. Później będzie tylko utopia. No, przynajmniej mam taką nadzieję.
Przeniosłam blog, ale to pewnie zdążyliście zauważyć. Pobawiłam się wyglądem, który nareszcie mi odpowiada. Zresztą zauważyłam, że ostatnio moje posty były robione ot tak. Kompletnie bez ładu i składu, byleby tylko coś dodać. Nie miałam nawet weny do pisania, co odbiło się na historiach, które pisałam. Skleiłam coś dobrego, by później mieć zastój przez kilkanaście dni. Goddammit! Wspomnieć pasowałoby także o nazwie bloga. Arteria pulmonaris oznacza po łacińsku tętnicę płucną. Czy tylko ja mam wrażenie, że każde słowo w tym języku brzmi inteligentnie oraz jakoś tak... królewsko? Może też przypomina zaklęcia, którymi miotają wiedźmy w niektórych serialach.
A jeśli chodzi o seriale to jestem szczerze, bezgranicznie, do końca życia zakochałam się w Muhteşem Yüzyıl. Gdyby nie poczciwe TVP to nigdy nie trafiłabym na tą serię, która kompletnie skradła mi serce. Zawsze lubiłam historyczne filmy, choć samą historię uważam za bzdurę. Wprawdzie to interesujące, te wszystkie wojny napoleońskie, ale jako przedmiot w szkole... Nie przepadam z racji tego, że trzeba to wykuć. Mam ścisły umysł, dlatego nosi mnie uczenie się miliona dat, które i tak zapomnę. Co innego, jeśli chodzi o biologię, którą pokochałam dopiero kilka tygodni temu. Wracając do Wspaniałego Stulecia to nigdy nie pomyślałabym, że zainteresuje mnie Turecczyzna. Tamten rejon kojarzy się jedynie z wojnami oraz islamem, a tu proszę, proszę. Pojawia się postać Sulejmana Wspaniałego, który jest tak wspaniały jak głosi jego przydomek. Nie będę rozpisywać się na tym tle, bo możecie włączyć telewizory jutro o 15:50, by przekonać się na własnej skórze o cudowności tego serialu. Rozpisałabym się jeszcze o tym, co ostatnio mnie trapi, ale geografia woła i krzyczy, żebym natychmiast się nią zajęła.


Dla urozmaicenia chwili tego upojnego niedzielnego wieczoru dodam historię, którą niedawno napisałam.
Rok 1942.  
Za dębowym biurkiem siedzi schylona młoda kobieta. Nieciężko zauważyć jak mocno napiera na kartkę papieru, pisząc z pośpiechem. Wreszcie słychać kliknięcie długopisu i dziewczyna podnosi głowę. Rozgląda się po opustoszałym pomieszczeniu. Ze ściągniętymi brwiami zerka na srebrny zegarek, który nosi na lewym nadgarstku. Pierwsza w nocy?! Niemożliwe. Czy nikt nie kazał jej wcześniej iść do domu? A no kazał. Tylko, że panna Carter była wyjątkowo uparta i obiecała sobie, że tego wieczoru ukończy raport. Przetarła oczy, by następnie podnieść się z krzesła. Bolała ją każda część ciała, ale najbardziej prawa dłoń, której używała do pisania. Przejrzała szybko dokumentację. Wszystko się zgadzało. Równe pięćdziesiąt siedem stron. Uśmiechnęła się lekko, będąc z siebie zadowolona. 
Zasunęła fotel, po czym skierowała się ku biurze szefa. Skinęła głową na portiera, który chyba jako jedyny pozostał w budynku. Pchnęła drzwi do gabinetu. Wprawdzie nikogo w nim nie było, lecz mimo to kobieta szła przez pokój na palcach. Te przeklęte obcasy zawsze tak głośno stukały. Ułożyła papiery na również dębowym biurku, a następnie napisała kartkę, którą przylepiła na pierwszej stronie. 
Created by Agata for WioskaSzablonĂłw. Technologia blogger.