10. Brak działania jest też działaniem, a milczenie może przemawiać głośniej niż słowa.

Chciałam nieśmiało ogłosić, że żyję. 
Pół roku braku odzewu chyba jest trochę wiążące. Kompletnie nie wiem jak to wytłumaczyć. Chyba gdzieś się zaszyłam bez dostępu do życia. Takie trochę Pause, ale chyba w połowie. 
Tak, spauzowałam sobie życie. Siedziałam w książkach bite pół roku i teraz, kiedy zaczął się wrzesień to wcale nic się nie zmieniło. Czemu ja głupia myślałam, że w drugiej klasie sobie odpocznę? Bo odeszło mi kilka przedmiotów? Tylko szkoda, że dzień w dzień mam biologię i czuję na szyi oddech mojej niezadowolonej nauczycieli. Z pierwszej kartkówki 3/4 klasy dostało jedynki (no, ja mogę pochwalić się tróją napisaną połyskującym długopisem). Presja rośnie, zaczął się wyścig szczurów. A ja już w tym wyścigu nie uczestniczę. 
Nie, nie zrezygnowałam z medycyny! Po prostu się wycofałam, nie widzę sensu chwalenia się światu, co chcę osiągnąć, bo wiem, że im więcej mówię, to tym bardziej mi nie wyjdzie. Szczególnie, kiedy patrzę na moją niezwykle nadgorliwą klasę. Tak więc utrzymuję powszechnie, że zmieniły mi się zamiłowania i chcę studiować budownictwo. Małe kłamstwo, na które pozwoliłam sobie na nie w obliczu zagrożenia. A tak całkowicie poważnie to... budownictwo też mnie rajcuje. Może trochę mniej niż lekarski, ale wciąż. Chociaż nie mam pojęcia dlaczego. Nazwijcie mnie wariatką. 
Trochę przez to pół roku się zmieniło. Znaczy nie trochę, bo wiele. I na lepsze. Zdecydowanie na lepsze. 
Biorąc pod uwagę fakt, że bliska osoba miała wypadek i znajduje się obecnie w szpitalu to trzymam się zadziwiająco dobrze. Szczególnie, że nie wiadomo czy będzie w stanie chodzić. Ale mam taką wiarę w to wszystko, naprawdę! I to dlatego, że śniły mi się widelce, a ponoć oznaczają uzdrowienie. Dobra, nie żartuję już. Ugryzę się w język, koniec. Dostrzegłam w sobie cechę, na którą nie miałam wpływu i nie wiedziałam o jej istnieniu. Czasem zdarza się, że dzieje się źle. U mnie tak było i ciągle jest. Niektórzy mdleją, niektórzy krzyczą, gryzą ręce do krwi, a ja... A ja nie reaguję. Nawet nie płaczę. Tylko dwa razy puściły mi się łzy, kiedy patrzyłam w te głębokie brązowe oczy, a kolejny raz, kiedy składałam obietnice. I dotrzymam tej obietnicy. Ale wracając do tej cechy, przez kilka tygodni zdążyłam parę razy usłyszeć "nadajesz się do tego", "dasz radę", "radzisz sobie ze stresem". Bo taka jest prawda. Jak na moje siedemnaście lat to sporo przeżyłam. Byłam na dnie i długo z niego wstawałam, a wszystko spowodowane było chłopakiem. I od tamtego czasu jakoś wcale nie chce mi się z nikim wiązać. Nie, że się zraziłam. Po prostu nie mam czasu haha. A kolejnym wydarzeniem było to, kiedy bliska osoba zmarła mi na rękach. Wtedy też nie zapłakałam, chyba byłam w szoku. Tłumię w sobie emocje, ale one nawet nie próbują się wydostać. Może kiedyś wybuchnę i blok, w którym obecnie mieszkam trochę się zatrzęsie. Ale nie teraz, teraz trzeba być silnym.
(I umysłowo powalonym).
W końcu zaczęła się szkoła. I wspaniałe poranki, które witam w biegu, bo zawsze zaśpię. I to całkiem celowo, bo nie widzę sensu wstawania godzinę wcześniej. Wystarczy mi dwadzieścia minut, żeby iść do szkoły ogarnięta w dwudziestu procentach. A później ta liczba maleje, wieczorem osiągając stopień zerowy. Trochę przysypiam na lekcjach i łajam się za to, bo zdażyło mi się zasnąć na biologii. Ale trzeba się przestawić na tryb bezsennych nocy. I piątego z kolei kubka kawy. 
Trzymajcie się mocno! 

6 komentarzy:

  1. Niektóre rzeczy po prostu nie docierają. Myślisz, że wszystko rozumiesz, że doskonale zdajesz sobie sprawę z powagi sytuacji, ale w rzeczywistości masz wrażenie, że wszystko dzieje się gdzieś poza tobą. To jest bezpieczne do pewnego momentu, później wszystko, co skumulowane jest w podświadomości, próbuje się uwolnić. Naraz. Niestety wiem z doświadczenia.
    Nie ma trybu bezsennych nocy, trzeba tylko umiejętnie zaplanować czas - bo, de facto, wyspać się można nawet na medycynie. Obiecaj mi, że nie będziesz się tak katować, naprawdę nie warto.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest gdzieś poza i daje o sobie znać wieczorami. Dlatego zasypiając ręką mimowolnie szukam mojego kota, hah :)
      Wiesz, w tym roku siedziałam najdłużej do 4 i już tego nie powtórze. Myślałam że następnego dnia umrę. Staram się wyrobić do 23-24, a potem się wysypiać. A Ty zaczęłaś już jakąś naukę? :3

      Usuń
    2. Zaczęłam 2 października, so... xd

      Usuń
  2. Wiesz, ja też tłumię w sobie emocje. W najtrudniejszych sytuacjach nie wpadam w panikę, a myślę zadaniowo. Też mam za sobą ciężkie chwile, śmierć bliskiej mi osoby. Tylko niestety te emocje potem w moim przypadku wracają... choćby w postaci koszmarów i bezsennych nocy. Po prostu za wszelką cenę zawsze dążę do bycia opanowaną, mimo iż naturę mam bardzo emocjonalną, co widzą tylko ci, którzy znają mnie lepiej.
    Ja całe liceum mówiłam, że nie wiem, na co idę. Ludzie prześcigiwali się w tym, kto u kogo bierze korki, za ile, ile już powtórzył... Ja nie brałam żadnych, na co wszyscy reagowali zdziwieniem. Robiłam swoje. Teraz, gdy jestem już na tej wymarzonej medycynie i rozmawiam ze świetnymi lekarzami jak ze starszymi kolegami, słucham bolączek, jakie trapią ten zawód w Polsce i dochodzę do wniosku, że te studia po prostu nie są warte żadnych wyścigów szczurów, potu i łez. Tak, wybrałabym je ponownie, ale no po prostu szkoda mi tych, co daliby się pokroić i odgryźć koledze rękę za miejsce na lekarskim... Bo to nie jest kraina mlekiem i miodem płynąca, to nie jest nawet miejsce na realizację powołania czy misji. Można być równie szczęśliwym lub nieszczęśliwym magistrem budownictwa. Trudno przy obecnym stanie rzeczy uczynić bycie lekarzem sensem swojego życia...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie śnią się widelce. I bzy. Podobno sny mają jakieś znaczenie, dlatego je sprawdzałam i oba przypadki znaczą uzdrowienie. Oddałabym nawet nerkę, żeby to uzdrowienie nastąpiło. Ale koszmary są okropne, współczuję Ci...
      Wypisz, wymaluj moja klasa. Wszyscy tylko mówią o korkach, nawet sama byłam skłonna myśleć nad nimi, kiedy dostałam -2 z chemii haha ale cóż, może jakoś sama się podciągnę. Kwestia zaangażowania i pokazania innym, że się potrafi nawe bez korków.
      Dopóki się nie pozna jak wygląda takie życie to ciężko cokolwiek wywnioskować.

      Usuń
  3. W zawodzie lekarza taki "brak emocji" jest bardzo potrzebny. I tak musiałabyś nabyć taką cechę żeby sobie ze wszystkim radzić, także nie ma tego złego :)

    OdpowiedzUsuń

Created by Agata for WioskaSzablonĂłw. Technologia blogger.